Dzukijski Park Narodowy (Dzukijos Nacionalinis Parkas) to największy park narodowy Litwy. Leży w południowej części kraju, przy granicy z Białorusią. Jego bogactwem są lasy, przede wszystkim bór sosnowy, a także bogactwo kulturowe i etnograficzne. Przez park przepływa Niemen- największa rzeka na Litwie, a także pomniejsze rzeki, na których organizowane są spływy kajakowe, m.in. Mereczanka czy Gruda. Głównym ośrodkiem turystycznym jest miejscowość Merecz (lit. Merkine). W parku wyznaczone są kilometry ścieżek rowerowych oraz poznawcze ścieżki piesze. We wsiach spotkacie tradycyjną zabudowę, organizowane są również festyny i zajęcia m.in. z ceramiki. Znajdziecie tu sporą ilość kempingów, wiat turystycznych i kąpielisk, można również wędkować (po wniesieniu opłaty).
W parku spędziliśmy tylko 2 dni, co wystarczyło na dokonanie rekonesansu i sprawdzenie, czy warto poświęcić mu czas. Dla mnie Dzukijski Park Narodowy to mieszanka Borów Tucholskich i Podlasia. Klimatyczne drewniane domy, rozsiane po lasach sprawiają wrażenie, jakby czas zatrzymał się kilkadziesąt lat temu. Czyste rzeki zapraszają kajakarzy, którzy chętnie korzystają z organizowanych tu spływów. Zainteresowanie turystów tymi terenami jest spore, jednak nie tak łatwo spotkać tu polski język.
Spis treści
Merecz
Merecz to niewielkie miasteczko najdujące się w północnej części parku. Największą atrakcją miejscowości są punkty widokowe na rzekę Niemen. Oprócz wejścia na wieżę widokową i szybkich zakupów w sklepie spożywczym, nie poświęciliśmy mu więcej czasu. Z Merkine wychodzą szlaki zarówno piesze, jak i rowerowe, jest tu również punkt informacji turystycznej i muzeum.
Punkt widokowy znajdziecie po prawej stronie zaraz po przejechaniu przez most na rzece Niemen. Jest to wzgórze, z którego można obserwować rzekę, jest tu również restauracja. Niewielki parking znajduje się u stóp wzgórza, ale trudno tu o miejsce. Zaparkować można na parkingu pod mostem, skąd organizowane są spływy po rzece. Z racji ogromnego upału nie skorzystaliśmy z uroków tego miejsca.
Za to chętnie poszliśmy na wieżę widokową znajdującą się lekko na zachód od miasteczka. Po przejechaniu przez most na Niemenie kierujemy się asfaltem w lewo i skręcamy w lewo w wąską, asfaltową ścieżkę. Na jej końcu znajduje się niewielki parking, zdecydowanie za mały na potrzeby tego miejsca. Wstęp na wieżę jest darmowy, a z góry mamy przepiękny widok na rzekę.
Puvočiai
Ta niewielka wioska znajduje się kilka kilometrów na południe od Merkine. Liczyliśmy na to, że wychodzą z niej szlaki piesze, ale żadnego nie znaleźliśmy. Za to zaczynają się tu szlaki rowerowe, a oprócz tego są dwie wątpliwe „atrakcje” turystyczne. Obie znajdziecie w Google Maps 🙂 Jedną z nich jest rozpadający się most na rzece Mereczance. Jest to drewniana, podwieszana konstrukcja, która przypomina mi atrakcję rodem z Indiana Jones. Huśta się, trzeszczy, brakuje mu klepek. Przebiegają przez niego 2 szlaki rowerowe, a obok znajduje się przystań kajakowa i leśne pole namiotowe.
Przy głównej drodze, lekko schowana w lesie, znajduje się druga atrakcja. Jest to metalowy masz telekomunikacyjny, przy którym znajdziecie platformę widokową. Wejście na nią jest po ażurowych, metalowych stromych schodach. Nie jest ona na pewno dla osób z lękiem wysokości albo lękiem przestrzennym. Z góry rospościera się widok na…. las 🙂
Dzukijski Park Narodowy- Marcinkańce
Marcinkańce to wymarzona wioska dla wielbicieli skansenowych domków. Niesamowity urok tej wsi oczarował mnie kompletnie. Warto przejść się uliczkami i nasycić tym klimatem wioski sprzed dobrych pięćdziesięciu lat. Znajdziecie tu również sklep, stację kolejową i klimatyczną kawiarnię z właścicielką mówiącą po angielsku (litewski jest dla mnie tak samo zrozumiały jak węgierski, czyli wcale). Warto zatrzymać się tu na kawę lub zjeść świeżo przygotowany posiłek.
Kolejnym ciekawym punktem Marcinkańców jest budynek informacji turystycznej, gdzie wreszcie znalazłam upragnione szlaki piesze. Przeszliśmy oba i oba bardzo nam się podobały.
Ścieżka poznawcza niebieska
Ruszamy z parkingu pod budynkiem parku narodowego w Marcinkańcach. Szlak oznakowany jest niebieskim skośnym paskiem. Idziemy ścieżką przez las, która przez pierwsze 600m jest wspólna dla obu szlaków. Przechodzimy przez drogę asfaltową, mijamy gospodarstwo i za mostkiem drogi się rozchodzą. My skręcamy bardziej w lewo. Ścieżka dalej prowadzi przez las aż do jeziora, będącego spiętrzeniem wody na rzece Grudzie. Znajdziecie tu przepięknie położony zabytkowy domek i ławkę pod klimatycznym dębem.
Stąd zaczyna się też najciekawsza część szlaku. Wędrujemy wzdłuż rzeki aż do drewnianego mostu i wracamy drugą stroną pełną mokrych paproci i gałęzi jeżyn. Jeżeli jest to mozliwe, to ubierzcie długie spodnie. Sporo tu komarów, zdarzają się też kleszcze. Wzdłuż rzeki prowadzi ok kilometr drogi, potem skręcamy do lasu. Przechodzimy przez asfalt i wracamy do wsi. Szlak jest bardzo krótki, spokojnie dacie radę go przejść nawet z małymi dziećmi. Z racji wąskich ścieżek- nie nadaje się dla wózków. Rzeka Gruda nadaje dzikości tej ścieżce. Walka z jeżynami, czy pokrzywami pokazuje jak przyroda szybko zabiera nam nawet wydeptane ścieżki. Poza tym Gruda jest niezwykle malownicza, szczególnie latem, gdy zieleń dookoła niej jest soczysta.
Długość trasy: 4,2km
Trudność trasy: łatwa do średniej przy rzece
Opłaty: brak
Ścieżka poznawcza czerwona
Na tej ścieżce i małe i duże dzieci będą zadowolone. Trasę można podzielić na 2 części: pierwsza prowadzi nad rzeką Grudą i jest bagienno-rzeczna (ok 6km), a druga to bardziej sucha, leśna pętla. Początek szlaku jest tożsamy ze szlakiem niebieskim. Następnie odchodzimy bardziej w prawo i mijamy jeszcze sporą ilość domów, w których jest spora ilość biegających luzem kundelków (spory problem jak się idzie z psem). Póżniej wchodzimy już typowo w las i zaczynamy „zabawę z rzeką”. Mamy tu dość spore fragmentu podmokłej ścieżki w chaszczach, malowniczy punkt widokowy na wzgórzu, wąską ścieżkę po brzegu wąwozu. Idzie się trochę jak w leśnym parku rozrywki. Nie wiadomo co wyłoni się zza zakrętu. Po ok 6km wracamy do wsi i właściwie można w ten sposób skrócić wycieczkę.
My idziemy dalej. Najpierw przez łachę piasku i zwykłą leśną drogę. Docieramy do sporego trzęsawiska, nazwanego jak dobrze pamiętam bear butt (niedźwiedzi tyłek) :-). Następnie dalej idąc lasem mijamy zarośnięte jezioro i po kilku kilometrach znajdujemy się przy torowisku. Ten, co wymyślił te 500m szlaku powinien smażyć się w piekle. Idziemy w pełnym słońcu przy nasypie kolejowym. Nasze nogi przedzierają się przez jeżyny i pokrzywy, co chwila wpadamy w błotniste kałuże. Jest parno i okropnie gorąco. Na naszej drodze spotykamy też przeprawę przez strumień, którego kładka zatopiona jest pod wodą i trzeba ominąć ją idąc po nasypie. Później jest już normalnie. Ostatnie 1,5km idziemy przez las, mijając nieładnie pachnące bagno. Po niecałych 13km wracamy pod budynek parku narodowego.
Długość trasy: 12,7km
Trudność trasy: średnia
Opłaty: brak
Dzukijski Park Narodowy na pewno chowa jeszcze wiele ciekawych miejsc i ścieżek. Jest to doskonałe miejsce na spędzenie długiego weekendu i nie sądzę, żebyście mieli się nudzić. Chętnie tu jeszcze kiedyś wrócę.